31 lipca 2012

Rozdział 2.


- Jak to nie masz? – spytałam oburzona wyłączywszy usmażone kostki kiełbasy.
- Nie mam. Myślisz, że myję naczynia regularnie?
Zmierzyłam go wzrokiem. Aż taka wymagająca nie jestem.
- No nie, ale od czasu do czasu mógłbyś coś umyć – stwierdziłam pukając go łyżką w nos.
Nie powiem, że nie wyglądało to słodko. Ale miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. On tak stojący przede mną z ręką na blacie i patrzący w moje oczy, a ja taka wychudzona osóbka, której żołądek domaga się jedzenia nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
I wtedy on zaczął się do mnie zbliżać. Zaczęłam panikować, a serce niemiłosiernie szybko bić.
- Ekhm.. umyj tę miskę – wymigałam się od tego wszystkiego.
Podczas kiedy ja czekałam aż on łaskawie się ruszy, on patrzył się na mnie udając, że myje. Miałam ochotę mu przyłożyć w tę śliczną buźkę, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam, ponieważ zauważyłam, że wykonał szybki ruch i zabrał się za mycie. Opłukał i wytarł jakąś brudną ścierą. Fuuj. Ważne jednak, że wreszcie mam okazję coś zjeść.
Spojrzałam się na swoje poszarpane trampki. Nawet ich nie zdejmowałam. Nie miało to w ogóle sensu przy takim syfie.  Nagle Izzy zasłonił mi światło, co spowodowało, że musiałam podnieść głowę.
- Umyte.
Chwyciłam miskę w rękę i stanęłam przed blatem.  Resztę wykonałam sama, czemu z uwagą przyglądał się Stradlin.
- Co się tak patrzysz? – spytałam stawiając dwa talerze na zawalony stół, pospiesznie sprzątany przez Jeff’a.
- Po to mam oczy – rzucił i usiadł naprzeciwko mnie, co niezbyt mi odpowiadało. Nie chciałam by patrzył jak jem. Nie, kiedy jestem strasznie wygłodniała.
Nałożyłam sobie połowę tego co było z misce, a obok talerza położyłam trzy sznytki chleba, w końcu musiałam się czymś zapchać.
Nie miałam zamiaru patrzeć co robi Izzy. Miałam wielką rządzę jedzenia, która nie chciała mnie opuścić.


 - To ja posprzątam – powiedziałam wstając z krzesła i zgarniając naczynia zahaczyłam bluzką o kant stołu.
Stara, rozciągnięta bluzka rozerwała się prawie na połowę.
- Cholera ! – krzyknęłam zdając sobie sprawę z tego, że widać mi stanik.
W pośpiechu postawiłam wszystko na blat i próbowałam jakoś się zakryć. Nic nie dało się zrobić.
- Nic nie szkodzi – usłyszałam lekko zachrypnięty głos Izzy’ego. – Poczekaj tutaj chwilkę.
Wstał z krzesła i lekko powolnym ruchem gramolił się na schody, co wyglądało przezabawnie.
Kiedy zniknął z pola widzenia rozejrzałam się po kuchni i stwierdziłam, że jeśli on by chciał, to to wszystko wyglądałoby bardziej cywilizowanie.
Westchnęłam cicho. Ja mu w domu sprzątać nie będę.
- Jestem już! – krzyknął.
Odwróciłam się w jego kierunku, co nie przyniosło mi ulgi. Miałam ochotę wbić się w jego usta i nigdy go nie puszczać. Choćby nie wiem co wyczyniał.
Z drugiej strony zastanawiałam się co on może ode mnie chcieć. Wtedy poczułam niezłe ciary na plecach.
Idąc do mnie poślizgnął się na śliskiej bluzce i wylądował na tyłku, co spowodowało u mnie ogromny śmiech, a ja wreszcie poczułam, że jestem najedzona.
- Może byś pomogła mi wstać, a nie się śmiejesz – powiedział z oburzeniem. 
Wyciągnął wysoko rękę. Podeszłam do niego i chwyciłam za dłoń. Pociągnęłam lekko, a on znalazł się bardzo blisko mnie. Aż za blisko.
Tę gorączkę czuliśmy obydwoje. Moje oczy wpatrzone w jego oczy.  Nasze usta przybliżające się do siebie i ten szybki pocałunek, o którym marzyłam, kiedy na żywo zobaczyłam jego usta.
Wyrwałam mu koszulkę z ręki. W mgnieniu oka się przebrałam, a on patrzył na mnie osłupiony. 
Ta zmysłowość mogłaby trwać wiecznie. Chcę tutaj zostać. Z nim. Tylko z nim.
Złapał mnie za rękę, a ja mocno ścisnęłam palce. Jego źrenice nieznacznie się poszerzyły.
Niestety, piękną sielankę  przerwał dźwięk otwierania drzwi.  Reszta zespołu władowała się do domu. Łypnęłam na nich nerwowo.
- Em ….. to ja już pójdę.
Wyrwałam dłoń z jego uścisku, zwinęłam porwaną koszulkę w kulkę i szybkim krokiem szłam do drzwi. Minęłam Slash’a, którego oczy podróżowały od Izzy’ego do mnie i z powrotem. Machnęłam tylko ręką, a za następnym krokiem już trzaskałam drzwiami, co było u mnie bardzo dziwne.
Wiedziałam, puknęłam się w czoło, wiedziałam, że chociaż na chwilkę nie mogę zapomnieć o tym wszystkim, co działo się w moim życiu.  Zrezygnowana szłam w stronę swojego mieszkania. Jedynym plusem tego wszystkiego jest fakt, że wreszcie się najadłam.
Mijałam opustoszałe mieszkania. Zawalone śmieciami ulice, a najgorsze w tym wszystkim jest, to, że i ja tak mieszkałam. To przytłaczające, ale prawdziwe.
Rozejrzałam się po okolicy.
Jakiś facet szedł za kobietą o pulchnych nogach i z torebką Chanel trzymanej kurczowo w dłoni.  Ona szła najszybciej jak mogła, a on robił to samo.
Mnie zaintrygowało jedno. Co robi kobieta z TAKĄ torebką w tej dzielnicy? Wzruszyłam ramionami. Takie życie.
Skręciłam w lewo i zobaczyłam swoją kamienicę. Obdrapane ściany były ohydne, a pomalowane drzwi na jakiś .. cóż, dziwny kolor sprawiały, że miało się ogromną ochotę, by wymiotować. Przez tyle lat jednak zdążyłam się przyzwyczaić. Szybkim ruchem nacisnęłam klamkę, która od lat wylatywała. Tym razem było inaczej, co bardzo mnie zdziwiło. Lekko przymknęłam drzwi i pobiegłam schodami na górę. Sięgnęłam ręką po kluczyki. W lewej kieszeni ich nie było. Zobaczyłam w prawej. Też nie.  Cholera, jasna cholera. Wsadziłam ręce w kieszenie na tyłku. Też nic.
- Kurwa – przeklęłam pod nosem. – Kurwa, kurwa,  kurwa dlaczego?
Zaczęłam szarpać drzwi i w związku z czym wyrwałam klamkę.  No chyba gorzej być nie może.
Zrezygnowana postawiłam stopę na stopniu. Potem kolejną i tak na zmianę, aż leniwym krokiem zeszłam na sam dół. Ponownie wyszłam na słoneczne ulice Los Angeles.  Słońce raziło w oczy, aż same się zamykały, a ja szłam z powrotem do Izzy’ego. Może on ma moje klucze do mieszkania.
Ale z drugiej strony to .. z jakiej racji, przepraszam? Przecież nic takiego nie robiłam, że mogłyby mi wylecieć. Zresztą .. co mi szkodzi spróbować.

Stałam przed bramką prowadzącą przez lekko zdziczały ogródek do domu Jeffrey’a. Pokręciłam głową. Raz kozie śmierć. Pchnęłam bramkę i niepewnie stawiałam nogi na ścieżce. Wskoczyłam na schodki i znalazłam się przed drzwiami. Uniosłam dłoń ściśniętą w pięść i zapukałam.
Cisza. Spróbowałam ponownie. Znowu cisza. W końcu ktoś wrzasnął:
- Otwórz ktoś wreszcie!
Podniosłam głowę z nadzieją, że zobaczę Izzy’ego, ale byłam w błędzie.  Przede mną stał Slash z ogromnym uśmiechem na twarzy, który trochę mnie przeraził.
- Em.. – zaczął drapiąc się po głowie – Cześć.
- Hej. Jest Izzy?
Spiorunował mnie wzrokiem. Poczułam, że mam gęsią skórkę na ramionach, co nie mówiło za dobrze.  Wstrząsnęłam lekko głową.
Zacisnęłam dłonie i nerwowo wciągnęłam powietrze do płuc. Do cholery, niech mnie wreszcie wpuści. Jak zobaczę tego człowieka, to może choć na chwilkę poczuję się lepiej.
- Jest.
Przepuścił mnie w drzwiach. Zatrzasnął je za mną i przekręcił zamek.
Ogarnął mnie strach. Izzy’ego nie było w salonie, o ile można tak to pomieszczenie pełne rozmaitości nazwać, a reszta grupy siedziała na rozwalonej kanapie i we czwórkę pili Danielsa, co mnie wkurzało.
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie było ani śladu Stradlina. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale moje serce do niego ciągnęło. Ja jestem tutaj tylko po to, by odebrać swoje klucze do mieszkania.
Przepchnęłam się przez stertę jakichś ciuchów, ustałam na środku pomieszczenia i odetchnęłam głęboko.
Powietrze nie było … atrakcyjne. Czuć było pełno papierosów i innych używek.  Na razie jednak, miałam to gdzieś. Muszę znaleźć Izzy’ego.
- Izzy, gdzie jesteś, do cholery? – powiedziałam.
- W kuchni.
Odwróciłam się w tamtą stronę. Sama odpowiedź była co najmniej zaskakująca, ale widok takiej postaci krzątającej się po zagraconej kuchni przerósł moje oczekiwania.
Przeskoczyłam kolejną stertę rupieci. Po wylądowaniu lekko się zachwiałam, ale chwyciłam się fotela stojącego obok. Kilka kroków do przodu i już byłam w kuchni razem z Izzy’m, co dawało mi niebezpieczne poczucie bezpieczeństwa. Grr, niedobrze.
- Co ty tworzysz?  - spytałam zauważywszy, że stoi pochylony nad palnikiem i pilnuje czajnika.
- Czekam, aż mi się woda zagotuje. Herbatę chciałem.
Uniosłam głowę do góry.
- Em.. interesujące – mruknęłam. – A tak w ogóle to cześć.
Spojrzał na mnie. Jego oczy mnie pożerały, co było co najmniej dziwne.  Wyprostował się i podszedł do mnie, po czym złapał za dłonie i uśmiechnął się serdecznie.
- Cześć – cmoknął mnie w policzek.
Krew napłynęła mi do policzków, a ja myślałam, że się spalę. Jeszcze gorzej… W co ja się wpakowałam?!
Wlepiłam wzrok w podłogę i wyrwałam ręce z jego uścisków. Nie mogę sobie pozwolić na tego typu wybryki.
- Woda ci się gotuje – powiedziałam speszona tym wszystkim. Usłyszałam jednak odgłos gotującej się wody.
Oderwał się od patrzenia na to jak się zachowuję i zalał sobie herbatę.
- To już z nimi nie pijesz?
Jego oczy odważnie gapiły się w moje. Wyglądał na zaskoczonego.
- Nie piję. Przesadziłem już i teraz trzeba się ograniczać, a niech oni dalej niszczą siebie, może kiedyś przejrzą na oczy.
Teraz to on zaskoczył mnie.  Świdrowałam go wzrokiem mając nadzieję zobaczyć jakiś haczyk. Jakieś niedopatrzenie w tym wszystkim.  On nie pije? Dziwne.
Zamrugałam oczami.
-Hm, miło słyszeć, że nie pijesz, ale tamte człekokształtne też mogłyby ruszyć mózgiem, mam racje?
- Masz, masz – Postawił kubek z herbatą na zawalonym stoliku.- A tak w ogóle, to po co wróciłaś?  
Moje powieki się rozszerzyły, a ja miałam ochotę go w jakiś sposób ukarać za to, że zabrał mi kluczyki.
- Nie brałeś przypadkiem moich kluczy do mieszkania? – spytałam uprzejmym tonem.
Zamrugał oczami… lekko zaskoczony.
- Nie brałem. Coś się stało?
Opadłam na krzesło obok Izzy’ego z cichym plaskiem. Otarłam czoło ręką i oparłam się na łokciach.
Ciemne światło wpadało do pomieszczenia wypełnionego ohydztwem. Widać było fruwające drobinki kurzu, które przepychały się nawzajem.
A ja? Mnie krew zalewała, bo chciałam dostać się do swojego mieszkania, choćbym nie wiem co miała zrobić z drzwiami.  Powieki same mi opadały chociaż było wcześnie.
- Nie, nic – prychnęłam. – Poza faktem, że ich nie mam i nie mogę dostać się do mieszkania.
Wywrócił oczami. Upił łyk herbaty i oparł głowę na nadgarstku.
- Ależ to żaden probleeeem – ziewnął uroczo.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
Jego klatka piersiowa unosiła się równo, i opadała z gracją jakby to wszystko ćwiczył. Potrząsnęłam głową. O czym ja do cholery myślę? Przecież to tylko zwykły facet, któremu wszystko może chodzić po głowie, mam rację? Oczywiście, że mam. Tyle razy już ją miałam, ale nie zawsze kończyło się to dobrze. Mimo, że próbowałam uciekać, to ... Jezu.. nawet w myślach ciężko powiedzieć mi takie słowo.. doganiali mnie i kompletnie się mną nie przejmowali. Potem gniłam kilka dni na miejscu zdarzenia, dopóki się nie pozbierałam.. w sensie czysto fizycznym oczywiście.
Moja psychika i tak już dawno siadła. Ciągle tkwi w tym samym punkcie co kilka lat temu. Nie pozwala mi się podnieść. Przykuła mnie do jakiejś kraty i za nic w świecie nie mogę się oderwać. Próbuję przerwać łańcuchy, ale nie jestem zbyt silna.. jeszcze nie teraz.
- Jak to .. żaden problem? – spytałam.
- Przenocuj tutaj – rzucił po chwili namysłu. – I tak nic dzisiaj nie zrobisz.
Zamrugałam oczami. Mam spać w tym syfie? Nigdy w życiu.
- Nie. Już wolę spać na ulicy – stwierdziłam. – zresztą .. czy tu, czy tam .. syf i tak jest.
Pokręcił głową. Przełknął kolejną dawkę herbaty i uniósł rękę do sufitu.
- Mam jeden czysty pokój. 
Wypuściłam powietrze ze świstem. Hola, hola.. zaskoczył mnie.
- I ja nic o tym nie wiem?  - wycharczałam z wyrzutem.
- Spokojnie. Nawet tamte pojeby nic nie wiedzą.
- O czym nie wiemy? – usłyszałam niski głos.
Odwróciłam się w tamtym kierunku. O ścianę opierał się Kudłacz.. gdzie ja nigdy nie mogę zobaczyć jego czoła. Te loki mnie wkurzają czasem.
- No wiesz ... – zaczął. W jego oczach zauważyłam, że jest totalnie odmóżdżony w tym momencie.
- … o tym, że on znalazł mnie, że tak powiem... na ulicy – dokończyłam mówiąc w głowie ... ‘’nie ma za co’’.
Slash przeszył mnie wzrokiem zabójcy. Nie odrywałam od niego wzroku, ponieważ chciałam widzieć czy uwierzył w tę śpiewkę. Chwila wzrokowej ‘’walki’’ i chłopak wzruszył ramionami. Odwrócił się do nas plecami i trzymając w prawej dłoni do połowy zapełnioną butelkę Danielsa wyszedł z kuchni, o ile to kuchnią można nazwać.
- Dziękuję – szepnął na ucho.
Poczułam dreszcze przechodzące przez moje ciało. Musnął wargą płatek ucha, a ja zaczęłam się bać. Cholera, dlaczego moja upadła psychika odzywa się w takim momencie? Może ma racje.. możliwe. Dyskretnie się odsunęłam. Izzy wrócił do sączenia herbaty, co ciągle mnie dziwiło, a ja bez celu gapiłam się w sufit.
Nie, to wszystko nie może się w jakiś tam sposób rozwinąć. Nie chcę tego. Tyle lat radziłam sobie sama, to i teraz poradzę.
- To śpisz u mnie czy nie?  - Stradlin wyrwał mnie z zamyślenia, a ja zdawałam się na instynkt, który mówił mi, że w tym domu stanie się coś niedobrego. Coś, po czym się nie pozbieram.
- Nie – stwierdziłam. – Dam sobie radę.
Wypluł zawartość ust prosto na mnie. Nie no, piękne dzięki.
- Coś ty zrobił?! – wrzasnęłam w poszukiwaniu czegoś do wytarcia. – Odwaliło ci?
- Nie.
Znalazłam jakąś ścierę i wytarłam nią twarz. Dopiero teraz zauważyłam, że na sobie ciągle mam  koszulkę Izzy’ego, która teraz jest już mokra.
- Poczekaj, dam ci inną – powiedział wstając z krzesła i  rozglądając się po pomieszczeniu.
- Myślisz, że tutaj coś znajdziesz?  - spytałam ironicznie. Rzuciłam ścierkę w kąt i poklepałam się po udach.
- Oczywiście, że tak. W tym domu jest wiele rozmaitych rzeczy.
Prychnęłam cicho, a Izzy wyślizgnął się z kuchni. Nie zdążyłam nawet dobrze pomyśleć, dobrze się zastanowić nad tym wszystkim. Do kuchni wparowała totalnie uchlana czwórka chłopaków, którzy pewnie nie wiedzieli gdzie tak naprawdę są i co robią. Liczę na jutrzejszego kaca.. na takiego kaca z .. rozmachem.
- Co tym razem nawyprawiał? – spytał Duff wycierając wargi rękawem.
- Opluł mnie herbatą – odparłam z uśmiechem na twarzy.
Ktoś parsknął śmiechem. Lekko się rozejrzałam  i stwierdziłam, ze to Axl opierający się o zawalony blat i rozbierający mnie wzrokiem.  Wzdrygnęłam się. Teraz to zaczęłam się bać. Bałam się rudego, który wglądał jakby myślał o swoim wielkim ego i o tym, jaki on jest piękny.  Z trudem przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok, który padł na Duff’a, gdzie ten nie mógł się pozbierać. Te całe procenty były nie do zniesienia. Tylko ich niszczyły.
- A nasz Stradlinek to już, kurwa jebana mać, na jakieś pierdolone herbatki się przerzuca? – spytał ‘’Pan z Wieeeelkim Ego’’ z irytacją w głosie. – Jakby nie mógł się najebać takim Danielsem. Co mu do kurwy szkodzi?
Za dużo przekleństw. To obrzydliwe.. a każdy myśli, że taki macho jak ciągle klnie. Ja tego nie lubię.. co nie znaczy, że nie używam.
- Już znalazłe… - usłyszałam zachrypnięty głos ‘’Herbaciarza’’ . - …m. Co tu się dzieje? Już się przenieśliście z pokoju do kuchni?
Wpatrywałam się w jego oczy. Był trochę zmieszany tym wszystkim.. Na chwilkę przerwał nasze ‘’połączenie’’ i spojrzał na Axla, który tym razem … ruchał mnie oczami, co przyprawiało mnie o dreszcz zdenerwowania i lęku.
- To już nawet do kuchni swojego kumpla wejść nie można? – spytał Slash z papierosem w ustach.
Czarnowłosy wywrócił oczami i rzucił we mnie kolejną koszulką. Szybko ją chwyciłam i prawie, że na palcach pobiegłam gdzieś… jak najdalej od tej całej publiczności się przebrać.
Tym sposobem znalazłam się w jakimś pokoju na piętrze. Było całe zawalone kartkami, w rogu stała gitara, a dookoła otaczały mnie brudne ściany. Z zamkniętymi oczami przebrałam koszulkę i nie patrząc na otaczający mnie bałagan trzasnęłam drzwiami.
Zbiegając po schodach stwierdziłam, że za dużo tu facetów.. o czterech za dużo.

....................
Błagaam. Wiem, że rozdział totalnie spaprałam... Niektóre uczucia pewnie są źle opisane i wgl, pierwszy raz wpadłam na pomysł ... na dziewczynę z takim życiorysem, więc wybaczcie. 

Co do uwag Leraje, to .. poprawiałam ten rozdział troszeczkę, ale z racji tego, że teraz już nie mam siły, to postaram się pisać ''...'', a nie ''..'' ... w kolejnym rozdziale ; ) 

@ScaredGirl_ 

17 komentarzy:

  1. Kurwa, znowu sobie usunęłam komentarz i piszę go od nowa. Brawo ja! :/
    Okej, nie przejmuj się tymi dwoma kropkami, bo będę miała na sumieniu, że zamiast robić coś co lubisz dopisujesz jeszcze jedną kropkę, bo jakaś laska z neta się przyczepiła :(
    Izzy nie pije alkoholu - dafuq? Izzy się zakochał i próbuje poderwać dziewczynę popijając herbatkę w towarzystwie czterech dzikusów xD Kocham go <3
    Axl mnie u Ciebie wkurza. Ale to dobrze. Bo gdy czytam opowiadanie, w którym go lubię zastanawiam się czy faktycznie mój mózg nadaje się na śmietnik. Nie lubię go tak ogólnie, jak dla mnie to za bardzo się rządził i dlatego uwielbiam "14 Years", "Attiude", "So Fine", "Dust N' Bones" i "Double Talkin' Jive", bo tam jest go najmniej i już się zamykam :)
    Musisz się przyzwyczaić, bo często schodzę z tematu, a mam zamiar tutaj wpadać i czytać Twoje opowiadanie :)
    Aha, i to ty mi wysłałaś wiadomość na gg, której nie mogłam odczytać, bo mój telefon się jebie? Jeśli tak to domyślam się, że tam powiadomienie było. A jeśli to nie ty to nie wiem kto to kurwa mógł być i już się znowu zamykam :)
    Więc, ja już kończę. Ogólnie to mi się podoba i czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zauważyłam, że źle napisałam tytuł jeden z piosenek, więc "*Attitude" :)

      Usuń
    2. Lubie czytać komentarze, tak więc odbieganie od tematu nie jest złe ;D
      Było powiadomienie, wysyłałam ^^.

      Usuń
    3. Okej. Po prostu coś mi się jebie i nie zawsze mi odczytuje wiadomości :/ Ale tak się domyślałam :)

      Usuń
  2. Wiec teraz ja z moim zajebiaszczowyjebistym komentarzem.
    O wiele bardziej podobuje mnie się ten rozdział niż pierwszy i na przykład prolog, ale serio mówię.
    Może to dlatego, że w tym rozdziale jest mój mąż, którego zachowanie... Ja pierdole, uwielbiam! <3
    Więcej Axla, więcej Axla! Więcej kurwaaaaaaaaaaa! <3333333333
    Izzy mnie rozpierdolił serio, herbata to jednak jest coś co ja lubię, więc ma plus, jeszcze zależy jaka, jak bez cytryny i na dodatek nieczarna to jest skreślony (tak, często gadam jak potłuczona, to nieuleczalne)
    A teraz co do ogólnego rozdziału kilka rzeczy.
    1. Więcej Axla.
    2. Więcej "zbliżeń"
    3. Więcej niezręcznych sytuacji.
    4. Więcej "zlęknięcia" się bohaterki.
    No coś bym jeszcze dopisała, ale ogólnie to jest bardzo dobry rozdział z tych dwóch + prologu najlepszy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz .. ja już mam niezłe plany na postać Axla, więc .. może taka wersja przypadnie Ci do gustu. Mnie też Stradlin rozjebał. Śmiałam się jak głupia, kiedy to pisałam.

      Nie gadasz jak potłuczona ; )

      Usuń
    2. Możesz normalnie wprowadzić mnie do opowiadania jako jego dziewczynę! TAK, to będzie zajebiście! Hahahaha, no, na pewno będę zadowolona!
      Ale ma być WIĘCEJ AKSELCIA, MOJEGO KOSIANIA <3

      Usuń
    3. Edzia .. nowa dziewczyna Axl'a ; D . Okej ^^ . Da się zrobić . ;D Ale to w przyszłości. za kilka rozdziałów, jak dotrwam ; P

      Usuń
    4. Musisz dotrwać, teraz nie ma opcji! Hahaha, serio? Z tym Axlem?

      Usuń
    5. Haha, dam radę ;D . Nie wiem jeszcze ; D Może kiedyś coś się nawinie ; )

      Usuń
  3. Noo, w końcu udało mi się to przeczytać. ^^
    Powiem ci tak... Axl tu mnie wkurwia. To znaczy "Pan z wielkim ego" hahahaha. Rozjebało mnie to. ^^
    Aa Stradlina z kolei zrobiłaś na jakiegoś pierdolonego romantyka, co powoduje, że cały rozdział uśmiechałam się jak głupia do sera. ; P

    No nic, czekam na następne. ;-*

    OdpowiedzUsuń
  4. No czeeeeeeść.
    Czas na mnie, czyli ja i moje schizowe komentarze.

    Pierwsze co rzuciło mi się od razu w oczy to słowo "sznytki". ^,^ Rozumiem, że jesteś z Poznania? :D

    Izzy gosposia, ahahha ♥
    Kurwa mać, o ja pierdole... Nie czuję o co chodzi z tą zmysłowością? O jego spojrzenie, sytuację, pocałunek czy co?
    Poślizgnął się na mokrej bluzce...? Albo powinno być podłodze i to tylko przejęzyczenie albo serio leżała tam bluzka i znów nie rozumiem. : c
    IZZY WOLI HERBATĘ OD DANIELLSA?! I don't want to live on this planet anymore.
    No i wpierdoliła śniadanie i uciekła na widok GUNS N' FUCKIN' ROSES?! Kolejne WTF na mordzie Badaz.

    Wiesz co? Jak mogłaś tak źle wpłynąć na mój mózg? Przez Ciebie pomyślałam, że Slash chciał jej zrobić krzywdę! A to przecież takie kochane stworzenie! ♥ MÓWIĄC O TYM: GDZIE DO CHUJA PODZIAŁ SIĘ STEVEN?!

    I o co Ci chodzi z tym przeklinaniem? : c Poczułam, że to jakaś żaluzja dla nas. : c XD

    Jak czytam te przemyślenia i zachowania tej dziewczyny... Niby chce się rzucić na Izziego, ale najchętniej uciekłaby z krzykiem. Ona mnie po prostu wkurwia i nic na to nie poradzę. Trzęsie dupą na widok Slasha, jakby ją miał razem z niewyżytym Rosem wyruchać na środku kuchni. Najlepiej niech cała piątka ją wypierdoli i zostawi na chodniku - dziewczyna psychicznie się nie pozbiera przez kolejny tydzień, ale nie umrze z głodu, bo jej herbatka i pokrzepująca jajecznica Izziego wystarcza - SUPER WOMAN ♥
    Wyjaśnij mi dlaczego ona myśli, że każdy chce ją przelecieć czy skrzywdzić? Nie potrafię tego pojąć. Przecież nie każdy facet jest taki, jak jej ojciec (o ile dobrze pamiętam i mi się nie pojebało), który ją gwałcił.

    Rose i jego wieeeeeeeeeeeelkie ego ♥ Uwielbiam, kiedy robicie z niego wcielone zło. ♥

    Czy ta para bogaczy, których tak namiętnie opisałaś byli jacyś... Znaczący dla rozdziału czy następnego rozdziału? Bo ja myślałam, że jakoś to rozwiniesz, skoro już mowa o bohaterach epizodycznych, a tu chuj - nic dalej nie wspomniane... Trudno.
    ; )

    Cieszę się, że nie robisz błędów, a przynajmniej nie zauważyłam! Lubię to.

    Trzymaj się jakoś po tym wyczerpującym komentarzu, mam nadzieję, że się psychicznie podniesiesz po moich schizach... XDDDDDDD
    Pozdrawiam w to deszczowe popołudnie... Haha, dobra, na razie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha;D

      Tak dla jasności akcja opowiadania dzieje się w roku 1991, gdzie mamy czerwiec; )
      Z przeklinaniem jest tak, że wszędzie jest megakurwadużo tego wszystkiego, a ja nie chce tyle ; D . Bynajmniej nie w opowiadaniu i nie w myślach bohaterki.


      Co do Izzy'ego ... to chodzi o to, że ( jak to już pisałam Czekoladowej) .. CICHA WODA BRZEGI RWIE, ale mniejsza; D

      Te myśli, że chcą ją przelecieć będą rozwinięte w późniejszych rozdziałach, spokojnie.
      Para bogaczy była opisem okolicy ;D .

      I nie, nie jestem z Poznania, ale dziadek pochodzi z tego miasta i dlatego tak mam ;D

      Myślę, że trochę ogarnęłam sprawę ;D
      Cieszę się, że nie zauważyłaś błędów ;D

      Usuń
  5. Bardzo mi się to podoba :D pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Postaram sie nadrobic ;D

    Jezeli masz ochote- wpadaj.
    http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahha Ruchal wzrokiem Xd

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz, on bardzo motywuje ;)