8 listopada 2012

Rozdział 8.

Wyobraźcie sobie, że dodaję kolejny rozdział aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ! 
Jestem z siebie dumna  ; ) 
Może być trochę do dupy  w niektórych miejscach, ale całokształt nie jest taki zły. 

.....................................................


Jasne ciepłe światło przenikało przez moje zamknięte powieki, co ogromnie mnie wkurzało. Człowiek stara się odespać noc, a tu dupa.
Zrezygnowana otworzyłam zaspane oczy i ukazał mi się Izzy, który próbował ogarnąć moją twarz. Chwyciłam jego zabójczo podniecające spojrzenie i uśmiechnęłam się lekko.
-Już nie śpisz? - spytałam cmokając go w usta.
-Wolałem patrzeć się na twoje cycki – odparł, co ja skomentowałam głośnym śmiechem. - wyszło jeszcze inaczej, bo wgapiałem się w tą piękną jasną twarz, która uwodzi mnie na każdym kroku, wiesz?
Musnął dłonią mój policzek, który był czerwony jak krew, po czym przesunął ją na szyję i ramiona, by zatrzymać się na mojej piersi. Jego twarz znajdowała się tuż nad moją, to po to, by wargi chłopaka zetknęły się z moimi.
-Nie sądzisz, że trzeba wstać, bo pewnie władują się do domu? - stwierdziłam odrywając jego łapczywe dłonie od ciała.
-Mhhhhm – mruknął zatapiając się w moich cyckach.
-Weź wyjdź zboczeńcu – żachnęłam się, po czym wstałam z łóżka, które po nocnych torturach o dziwo jeszcze stało.
Pozbierałam swoje ciuchy, założyłam koszulkę Stradlina, która była na tyle długa, że zakrywała mi ciało aż do połowy uda, co umożliwiało mi przedostanie się do mojego pokoju, w celu ubrania mego ciała w czyste ciuchy.
Znalazłam się na zawalonym śmieciami korytarzu, który sprawiał, że zachowywałam się jak ninja, by dotrzeć do pokoju. Otworzyłam drzwi i dopadłam szafkę, by wygrzebać jakieś ciuchy.
-Przepraszam – usłyszałam zachrypnięty głos Izzy'ego. - Po prostu nie mogę się opanować.
Ton jego głosu sprawiał, że moje sutki twardniały, co odrobinę mnie krępowało.
-Nie szkodzi. Rozumiem.
Zdjęłam koszulkę Dzwoneczka i założyłam bieliznę. Podeszłam do chłopaka i położyłam mu dłonie na ramionach, by namiętnie go pocałować. Ta scena wyglądała co najmniej komicznie, on... nago, a ja w bieliźnie. Dobrze, że nikt nas nie widział.
Nagle na dole usłyszałam czyjeś głosy.
O KURWA!
-Leć się ubierać – rzuciłam odrywając się od chłopaka, by szybko się ubrać.
Rzuciłam co trzeba na łóżko, pobiegłam do łazienki, by szybko się umyć i uczesać. Po pięciu minutach byłam na dole. Zobaczyłam bujną blond czuprynę, która nie wiadomo cop w sobie kryła. Steven.
-Po co tu z rana przyłazisz? - spytałam podchodząc bliżej.
Spojrzał na mnie jakbym powiedziała coś nietaktownego. Zaskoczona zmarszczyłam czoło.
-Kobieto, jest popołudniu, a ty mówisz, że jest rano?
-Co proszę?! - wrzasnęłam łapiąc się za głowę.
Podsunął mi zegarek pod oczy. 12.59. To się rozleniwiliśmy.
Usłyszałam jak Izzy schodzi z góry. Uśmiechnęłam się do niego, co bardzo zdziwiło Adlera.
-Czy wy... - zaczął.
-Jak widać. - mruknęłam.
Przeszłam do kuchni, nalałam wody do czajnika i postawiłam na gazie.
-Chcecie coś do jedzenia? - zapytałam sięgnąwszy masło z lodówki.
-Jasne!

~*~

Zrezygnowana spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 18.23. Zapytacie dlaczego się denerwowałam. Otóż do domu wparował nam Duff, który uśmiechał się do wszystkiego i wszystkich. Sama jego obecność ogromnie mnie wkurzała. No bez przesady, nie mam zamiaru znosić jego obecności w tym budynku. Mam ochotę go wykastrować i wywalić za drzwi, chociaż generalnie nie wiem za co.
Mieliśmy iść do klubu, nie wiem jednak co mnie podkusiło, no naprawdę nie wiem.
-Zostaw to – warknął Izzy na Duffa, który zaczął grzebać w szufladzie.
Oooo, mój chłoptaś robi się agresywny. Bym to uwieczniła, ale nie mam czym.

~*~

-Idziemy ludzie – zawołał Steven oficjalnym tonem.
Wyszliśmy z budynku, a Izzy zamknął drzwi na klucz, po czym schował go gdzieś w krzakach. Agent od siedmiu boleści normalnie.
Skręciliśmy w ciemną uliczkę, która śmierdziała grozą, co bardzo mi przeszkadzało. Dla poczucia jakiegokolwiek stopnia bezpieczeństwa wtuliłam się w Stradlina, co bardzo go ucieszyło.
Kolejny skręt, tym razem w okropnie oświetloną ulicę, której kolory i jasność raziły w oczy.
Zatrzymaliśmy się przed obdrapanym budynkiem, toteż trochę mnie to zdziwiło. Weszliśmy do środka i zobaczyłam ogromną liczbę ludzi poruszających się w rytm muzyki.
Rozejrzałam się dookoła i moją uwagę przykuła pewna młoda dziewczyna, na oko w moim wieku.
Ciemne włosy falowały od jej ruchów, ponieważ krzątała się między stolikami pełnymi klientów. Chuda sylwetka z łatwością przeciskała się przez tłum, a zapracowane ręce nie miały ani chwili odpoczynku. Językiem bawiła się kolczykami w dolnej wardze, a nogami wybijała jakiś rytm. Za sekundę pochwyciła mój wzrok, uśmiechnęła się szeroko i wróciła do roboty poganiana przez klienta mocnym uderzeniem w tyłek. Grrr, jak ja nienawidzę takich ludzi.
-Co się tak patrzysz? - spytał Steven.
-Patrzę się na tamtę dziewczynę – odparłam wskazując głową kelnerkę czy jak to się tam zwie.
-Anastasia... - szepnął.
-Znasz ją? - powiedziałam z zaskoczeniem w głosie.
-To jest ta dziewczyna, co chciałem ci ją przedstawić.
Kurwa, zakrztusiłam się sokiem pomarańczowym , który zajebałam z baru.
-Och ty złodzieju – usłyszałam zachrypnięty głos Izzy'ego.
-Uczę się od najlepszych – rzekłam wypinając język w jego stronę.
-Ale chyba nie ode mnie – szepnął mi na ucho, co przyprawiło mnie o dreszcze.
Boże, dlaczego on mi to robi. W miejscu publicznym na dodatek. Ja go zamorduję gołymi rękoma.
-A ja nie wiem czy od ciebie czy nie – mruknęłam mu prosto w usta.
Nawet nie wiem kiedy jego język splątał się z moim, a dłonie chłopaka uniosły moje ciało na blat baru, po czym ręka chłopaka wepchała się za moje spodnie, co w takim miejscu było nieetyczne.
-Ej chłopie, co ty odpierdalasz? - spytałam wyrywając się z jego uścisku. - W miejscu publicznym? Głupi jesteś czy co?
-Nie jestem głupi, poniosło mnie, za bardzo mnie pociągasz.
Zeskoczyłam z blatu i z oburzeniem odwróciłam się do niego plecami.
-Tylko trochę? Dziwne, wiesz, bardzo kurwa dziwne.
-Przepraszam – szepnął.
-Mam w dupie twoje pierdolone przepraszam.
I nie czekając na jego odpowiedź poszłam do Adlera, który zawzięcie rozmawiał z niejaką Anastasią. Zapowiada się ciekawa znajomość.
-Siema Steven – mruknęłam siadając z plaskiem na miejsce obok chłopaka, co bardzo go zdziwiło.
-Co się stało? - powiedział kątem oka spoglądając na dziewczynę naprzeciwko.
-Izzy chciał mnie posunąć na blacie baru – warknęłam ślepo gapiąc się w sufit.
Anastasia parsknęła stłumionym śmiechem, co w pewnym stopniu rozwiało napiętą atmosferę . Uśmiechnęłam się w podzięce.
-A właśnie – usłyszałam słowa Adlera przerywane czkawką. - Abby, to jest Anastasia, Annie, to jest Abby.
-Cześć – powiedziałam do niej z uśmiechem.
-Cześć. Długo ich znasz? - spytała rozglądając się po pomieszczeniu. Ciekawe czego szukała.
-Pare miesięcy, a ty?
-Dwa lata.
Tak długo? I Steven ciągle milczał? No ja mu łeb upierdolę u samej podłogi.
Spojrzałam się na niego morderczym spojrzeniem.
-Nie pytałaś to nie mówiłem – bronił się wyciągając ręce w geście poddania. No ja go zamorduję gołymi rękoma, choćby mnie mieli zamknąć w pierdlu.
-Och dobra – zainterweniowała Anastasia – bo jeszcze chłopak nie będzie mógł spać w nocy.
-Serio?
-Serio.
Rozejrzałam się dookoła, by poszukać reszty chłopaków. W oddali zobaczyłam ledwo żyjącego Duffa, który otoczony był masą różnego rodzaju szkła. Dalej Axl zabawiał się z jakąś chudą, czarną osóbką. Pewnie prostytutka. Jak zwykle. Po lewo stał Stradlin, który delektując się jakimś trunkiem opierał głowę o nadgarstek, a jego zdemolowane włosy zakrywały mu twarz. Moje oczy niespodziewanie powędrowały na jego tyłek.
Abby, opanuj się kobieto!
Nie potrafię. Zabij mnie, ale nie potrafię.
Nie wiem nawet kiedy nasze oczy się spotkały. Szybko odwróciłam wzrok , chociaż moje serce chciało inaczej. Dlaczego on mi to robi.
-Abby, żyjesz? - usłyszałam szmer jakiegoś głosu. - Abby.
Potrząsnęłam głową. To Annie próbowała przywrócić mnie do świata żywych.
-Eee, coś chciałaś ? - spytałam trochę zdezorientowana.
-Chciałam byś wreszcie przestała się gapić na Izzy'ego.
-Aż tak źle wyglądałam? - zapytałam z poważną miną.
-Jeżeli nie liczyć szczęki sunącej po podłodze, to nie tak źle.
-O Boże, co ja …
Usłyszałam jakiś hałas. Razem z Anastasią zerwałyśmy się z siedzeń, by zobaczyć o co chodzi. Jacyś faceci w kominiarkach wybiegali z sali ciągnąc za sobą jakąś osobę o czarnych włosach. Nie widziałam więcej, bo zasłaniała go dwójka goryli. Wyrywał się, ale oni mieli mocny uścisk.
Dookoła było słychać przyspieszone oddechy wzdychania naćpanych dziewczyn.
Spojrzałam na Annie.
-Nie wiesz gdzie jest Stradlin? - spytałam z paniką w głosie.
-Pomyśl logicznie – odparła kładąc dłoń na moim ramieniu. - Gostek, którego zabrali miał czarne włosy. Izzy ma takie same. Zastanów się.
Zaraz, chwila, chwila. O kurwa. PORWALI MI STRADLINA. Dlaczego ja stałam bezczynnie i gapiłam się jak go wyciągali z tego klubu. Jaka ja jestem głupia.
-O Boże – szepnęłam – trzeba coś z tym zrobić.
Potrząsnęłam Anastasią, która stała z rozdziawioną buzią.
-Co teraz? - spytał Slach stając obok mnie.
-Trzeba się dowiedzieć gdzie do wyprowadzili, wywieźli i w ogóle. Mamy masę roboty ludzie.
Czułam jak się we mnie gotuje. Czułam, że łzy zaczynają wypływać z moich oczu. Czułam, że powoli zaczynam się trząść. Czułam, że ryczę.
-Nie płacz – usłyszałam cichy szept Axla. - Znajdziemy tego pajaca specjalnie dla ciebie.
Kiwnęłam potakująco głową, po czym wtuliłam się w jego ciało.
-Znajdziecie go? - spytałam połykając łzy, których jakiś odsetek wsiąkał w ubrania Rose'a, który z kolei głaskał mnie po głowie. Nie wiem co on takiego w sobie miał, że moje serce zwalniało rytm pracy, a łzy powoli wysychały.
-Znajdziemy. Musimy go znaleźć.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Co jak co, ale oczy to on ma przepiękne.
Trochę uspokojona wyszłam z klubu. Anastasia, szła razem z nami, ponieważ skończyła już swoją zmianę.
Kiedy dotarliśmy do domu, trochę bolała mnie głowa. Znalazłam się w pokoju Stradlina i siedziałam na łóżku, na którym noc wcześniej działy się przeróżne cuda.
Dlaczego to się stało i kto mu to zrobił?
W poszukiwaniu odpowiedzi podeszłam do szafki, w której kilka dni wcześniej razem z Duffem znalazłam ogromny zbiór narkotyków. Otworzyłam ją, wygrzebałam ciuchy i zdałam sobie sprawę, że nic tam nie ma. Przeszukałam również inne miejsca. Też nic. Czyżby sprzedał, albo wyrzucił? Niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie sprzedał tyle towaru, a coś musiało się z nim stać.
Zaintrygowana i zasmucona tym wszystkim położyłam się na łóżku i przez długi czas próbowałam zasnąć.

10 komentarzy:

  1. Jeju jest tego dla mnie tak dużo, że nie wiem co mam napisać. Nie no jest zajebiście. Aaaa uwielbiam Stradlina, on jest idealny. <3
    Tylko szkoda, że go porwali. Ale ogólnie mówiąc jest fajnie, i to bardzo.
    Chcę kolejny! Ale dobra poczekam. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)

    Dobra, to wpadłam i do Ciebie, aby przeczytać, skomentować. Siedzę z herbatą z rumem i się rozgrzewam. Mam dzień na nadrabienie zaległosci na blogu. Ale ja tu głupoty gadam. Nie wiem, jakoś tak zawsze pisze mało istotne rzeczy na początku komentarza.

    Hmm, do rozdziału. Do rozdziału. Tak na początku, to pomyślałam sobie, że policja zabrała Stradlina, ale to była moja pierwsza mysl, która trwała tylko sekunde i zaraz zdechła smiercią nautralną. No i teraz tak się zastanawiam, kto to go uprowadził. W sumie, to się domyślam, że to ma jakiś związek z narkotykami, a mogę powiedzieć nawet, że jestem tego pewna. Jednak bycie dilerem, to igranie z ogniem i przyważnie staje sie niebezpieczne.
    Najbardziej to mnie rozwaliła rekacja Annie na to wszystko. Taka totalna obojętność, jakby w sumie nic poważnego się nie stało. Szczerze mówiać, to jakby Abby tam nie zaczęła robić szumu, to reszty chyba też by to wszystko za bardzo nie obchodziło.

    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, w końcu przeczytałam, i w końcu zaszczycę cię komentarzem. ^^
    Od czego tu zacząć ... może od tego, że Stradlin to jakaś napalona bestia ? ;> Haha, tak dobrze widzisz - a fragment " -Wolałem patrzeć się na twoje cycki – " mnie rozjebał. ; P

    Zastanawia mnie jednak ta ... nagła niechęć Abby do Duffa, a szczególnie zdanie - "Mam ochotę go wykastrować i wywalić za drzwi", bo chyba fakt, że wybrała Izzyego, a nie Duffa nie przekreśla ich relacji, prawda? Nawet jeśli to pozostaje na przyjaźni. Ale się nie czepiam. ; P

    A dalej ... to tylko coś na co czekałam. UWIELBIAM ANASTASIĘ! Haha, ja pierdole, chyba rozumiesz? Ale po kolei - mam na myśli kolejny napad ... podniecenia Stradlina - no bez przesady, żeby mieć ochotę na dziewczynę w takiej a nie innej sytuacji, i nie mieć kurwa żadnych oporów przed pieprzeniem się z nią na cholernym barze. o.O Bo nie oszukujmy się - gdyby Abby nie zareagowała, to stało by się co się stać miało...
    * IZZY, PRZERAŻASZ MNIE! *

    A to umacnia się tylko w tym, kiedy go ... porwali (?). Zakładam się, że przez te pierdolone prochy po prostu się w coś wjebał. Nie oddał kasy na czas, czy chciał się wycofać z dilowania... Chuj wie co, ale ... dał dupy - tyle.


    Dawaj szybko następny. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Siemka... W takim razie powiadamiam Cię o nowym rozdziale.
    http://www.out-of-the-game.blogspot.com/2012/11/rozdzia-trzydziesty-pierwszy.html

    Zapraszam ;D
    Jeśli chcesz dostawać powiadomienia, wpisz się do karty "informowani"

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział :) http://lets-go-to-bed.blogspot.com/2012/11/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam, i jest fajnie. Tylko reakcja Abby mi nie pasuje trochę od sytuacji. Ok, najpierw nie ogarniel kogo wyciągnęli z tego klubu, ale jakbym sie zorietowala, to poleciała go szukac i dopiero wtedy się rozryczala. Taki odruch, no ale nic. Ogółem baaardzo mi się podoba. Infirmuj mnie, bardzo cie proszę, i zapraszam do nnie, moze moje opowiadanie ci sie spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś znalazłam Twojego bloga, jednak niezbyt miałam czas go przeczytać.. Dzisiaj nadszedł ten dzień i przeczytałam wszystko.
    Dobrze, że Abby jest z Izzy'm. Jakby go zostawiła dla Duffa to bym się załamała... Bardzo ciekawie piszesz. Nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Chce więcej i więcej... Mam nadzieję, że niedługo coś dodasz, bo mnie ciekawość zżera.
    Przy okazji zapraszam do mnie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę liczyć na inf, jeśli napiszesz coś nowego.?

      Usuń
  8. Oczywiście, że poinformuję ;) Nie ma problemu, rozdział jak na razie się pisze.

    OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz, on bardzo motywuje ;)