Wyobraźcie sobie, że dodaję kolejny rozdział aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !
Jestem z siebie dumna ; )
Może być trochę do dupy w niektórych miejscach, ale całokształt nie jest taki zły.
.....................................................
Jasne
ciepłe światło przenikało przez moje zamknięte powieki, co
ogromnie mnie wkurzało. Człowiek stara się odespać noc, a tu
dupa.
Zrezygnowana
otworzyłam zaspane oczy i ukazał mi się Izzy, który próbował
ogarnąć moją twarz. Chwyciłam jego zabójczo podniecające
spojrzenie i uśmiechnęłam się lekko.
-Już
nie śpisz? - spytałam cmokając go w usta.
-Wolałem
patrzeć się na twoje cycki – odparł, co ja skomentowałam
głośnym śmiechem. - wyszło jeszcze inaczej, bo wgapiałem się w
tą piękną jasną twarz, która uwodzi mnie na każdym kroku,
wiesz?
Musnął
dłonią mój policzek, który był czerwony jak krew, po czym
przesunął ją na szyję i ramiona, by zatrzymać się na mojej
piersi. Jego twarz znajdowała się tuż nad moją, to po to, by
wargi chłopaka zetknęły się z moimi.
-Nie
sądzisz, że trzeba wstać, bo pewnie władują się do domu? -
stwierdziłam odrywając jego łapczywe dłonie od ciała.
-Mhhhhm
– mruknął zatapiając się w moich cyckach.
-Weź
wyjdź zboczeńcu – żachnęłam się, po czym wstałam z łóżka,
które po nocnych torturach o dziwo jeszcze stało.
Pozbierałam
swoje ciuchy, założyłam koszulkę Stradlina, która była na tyle
długa, że zakrywała mi ciało aż do połowy uda, co umożliwiało
mi przedostanie się do mojego pokoju, w celu ubrania mego ciała w
czyste ciuchy.
Znalazłam
się na zawalonym śmieciami korytarzu, który sprawiał, że
zachowywałam się jak ninja, by dotrzeć do pokoju. Otworzyłam
drzwi i dopadłam szafkę, by wygrzebać jakieś ciuchy.
-Przepraszam
– usłyszałam zachrypnięty głos Izzy'ego. - Po prostu nie mogę
się opanować.
Ton
jego głosu sprawiał, że moje sutki twardniały, co odrobinę mnie
krępowało.
-Nie
szkodzi. Rozumiem.
Zdjęłam
koszulkę Dzwoneczka i założyłam bieliznę. Podeszłam do chłopaka
i położyłam mu dłonie na ramionach, by namiętnie go pocałować.
Ta scena wyglądała co najmniej komicznie, on... nago, a ja w
bieliźnie. Dobrze, że nikt nas nie widział.
Nagle
na dole usłyszałam czyjeś głosy.
O
KURWA!
-Leć
się ubierać – rzuciłam odrywając się od chłopaka, by szybko
się ubrać.
Rzuciłam
co trzeba na łóżko, pobiegłam do łazienki, by szybko się umyć
i uczesać. Po pięciu minutach byłam na dole. Zobaczyłam bujną
blond czuprynę, która nie wiadomo cop w sobie kryła. Steven.
-Po
co tu z rana przyłazisz? - spytałam podchodząc bliżej.
Spojrzał
na mnie jakbym powiedziała coś nietaktownego. Zaskoczona
zmarszczyłam czoło.
-Kobieto,
jest popołudniu, a ty mówisz, że jest rano?
-Co
proszę?! - wrzasnęłam łapiąc się za głowę.
Podsunął
mi zegarek pod oczy. 12.59. To się rozleniwiliśmy.
Usłyszałam
jak Izzy schodzi z góry. Uśmiechnęłam się do niego, co bardzo
zdziwiło Adlera.
-Czy
wy... - zaczął.
-Jak
widać. - mruknęłam.
Przeszłam
do kuchni, nalałam wody do czajnika i postawiłam na gazie.
-Chcecie
coś do jedzenia? - zapytałam sięgnąwszy masło z lodówki.
-Jasne!
~*~
Zrezygnowana
spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 18.23. Zapytacie
dlaczego się denerwowałam. Otóż do domu wparował nam Duff, który
uśmiechał się do wszystkiego i wszystkich. Sama jego obecność
ogromnie mnie wkurzała. No bez przesady, nie mam zamiaru znosić
jego obecności w tym budynku. Mam ochotę go wykastrować i wywalić
za drzwi, chociaż generalnie nie wiem za co.
Mieliśmy
iść do klubu, nie wiem jednak co mnie podkusiło, no naprawdę nie
wiem.
-Zostaw
to – warknął Izzy na Duffa, który zaczął grzebać w
szufladzie.
Oooo,
mój chłoptaś robi się agresywny. Bym to uwieczniła, ale nie mam
czym.
~*~
-Idziemy
ludzie – zawołał Steven oficjalnym tonem.
Wyszliśmy
z budynku, a Izzy zamknął drzwi na klucz, po czym schował go
gdzieś w krzakach. Agent od siedmiu boleści normalnie.
Skręciliśmy
w ciemną uliczkę, która śmierdziała grozą, co bardzo mi
przeszkadzało. Dla poczucia jakiegokolwiek stopnia bezpieczeństwa
wtuliłam się w Stradlina, co bardzo go ucieszyło.
Kolejny
skręt, tym razem w okropnie oświetloną ulicę, której kolory i
jasność raziły w oczy.
Zatrzymaliśmy
się przed obdrapanym budynkiem, toteż trochę mnie to zdziwiło.
Weszliśmy do środka i zobaczyłam ogromną liczbę ludzi
poruszających się w rytm muzyki.
Rozejrzałam
się dookoła i moją uwagę przykuła pewna młoda dziewczyna, na
oko w moim wieku.
Ciemne
włosy falowały od jej ruchów, ponieważ krzątała się między
stolikami pełnymi klientów. Chuda sylwetka z łatwością
przeciskała się przez tłum, a zapracowane ręce nie miały ani
chwili odpoczynku. Językiem bawiła się kolczykami w dolnej wardze,
a nogami wybijała jakiś rytm. Za sekundę pochwyciła mój wzrok,
uśmiechnęła się szeroko i wróciła do roboty poganiana przez
klienta mocnym uderzeniem w tyłek. Grrr, jak ja nienawidzę takich
ludzi.
-Co
się tak patrzysz? - spytał Steven.
-Patrzę
się na tamtę dziewczynę – odparłam wskazując głową kelnerkę
czy jak to się tam zwie.
-Anastasia...
- szepnął.
-Znasz
ją? - powiedziałam z zaskoczeniem w głosie.
-To
jest ta dziewczyna, co chciałem ci ją przedstawić.
Kurwa,
zakrztusiłam się sokiem pomarańczowym , który zajebałam z baru.
-Och
ty złodzieju – usłyszałam zachrypnięty głos Izzy'ego.
-Uczę
się od najlepszych – rzekłam wypinając język w jego stronę.
-Ale
chyba nie ode mnie – szepnął mi na ucho, co przyprawiło mnie o
dreszcze.
Boże,
dlaczego on mi to robi. W miejscu publicznym na dodatek. Ja go
zamorduję gołymi rękoma.
-A
ja nie wiem czy od ciebie czy nie – mruknęłam mu prosto w usta.
Nawet
nie wiem kiedy jego język splątał się z moim, a dłonie chłopaka
uniosły moje ciało na blat baru, po czym ręka chłopaka wepchała
się za moje spodnie, co w takim miejscu było nieetyczne.
-Ej
chłopie, co ty odpierdalasz? - spytałam wyrywając się z jego
uścisku. - W miejscu publicznym? Głupi jesteś czy co?
-Nie
jestem głupi, poniosło mnie, za bardzo mnie pociągasz.
Zeskoczyłam
z blatu i z oburzeniem odwróciłam się do niego plecami.
-Tylko
trochę? Dziwne, wiesz, bardzo kurwa dziwne.
-Przepraszam
– szepnął.
-Mam
w dupie twoje pierdolone przepraszam.
I
nie czekając na jego odpowiedź poszłam do Adlera, który zawzięcie
rozmawiał z niejaką Anastasią. Zapowiada się ciekawa znajomość.
-Siema
Steven – mruknęłam siadając z plaskiem na miejsce obok chłopaka,
co bardzo go zdziwiło.
-Co
się stało? - powiedział kątem oka spoglądając na dziewczynę
naprzeciwko.
-Izzy
chciał mnie posunąć na blacie baru – warknęłam ślepo gapiąc
się w sufit.
Anastasia
parsknęła stłumionym śmiechem, co w pewnym stopniu rozwiało
napiętą atmosferę . Uśmiechnęłam się w podzięce.
-A
właśnie – usłyszałam słowa Adlera przerywane czkawką. - Abby,
to jest Anastasia, Annie, to jest Abby.
-Cześć
– powiedziałam do niej z uśmiechem.
-Cześć.
Długo ich znasz? - spytała rozglądając się po pomieszczeniu.
Ciekawe czego szukała.
-Pare
miesięcy, a ty?
-Dwa
lata.
Tak
długo? I Steven ciągle milczał? No ja mu łeb upierdolę u samej
podłogi.
Spojrzałam
się na niego morderczym spojrzeniem.
-Nie
pytałaś to nie mówiłem – bronił się wyciągając ręce w
geście poddania. No ja go zamorduję gołymi rękoma, choćby mnie
mieli zamknąć w pierdlu.
-Och
dobra – zainterweniowała Anastasia – bo jeszcze chłopak nie
będzie mógł spać w nocy.
-Serio?
-Serio.
Rozejrzałam
się dookoła, by poszukać reszty chłopaków. W oddali zobaczyłam
ledwo żyjącego Duffa, który otoczony był masą różnego rodzaju
szkła. Dalej Axl zabawiał się z jakąś chudą, czarną osóbką.
Pewnie prostytutka. Jak zwykle. Po lewo stał Stradlin, który
delektując się jakimś trunkiem opierał głowę o nadgarstek, a
jego zdemolowane włosy zakrywały mu twarz. Moje oczy
niespodziewanie powędrowały na jego tyłek.
Abby,
opanuj się kobieto!
Nie
potrafię. Zabij mnie, ale nie potrafię.
Nie
wiem nawet kiedy nasze oczy się spotkały. Szybko odwróciłam wzrok
, chociaż moje serce chciało inaczej. Dlaczego on mi to robi.
-Abby,
żyjesz? - usłyszałam szmer jakiegoś głosu. - Abby.
Potrząsnęłam
głową. To Annie próbowała przywrócić mnie do świata żywych.
-Eee,
coś chciałaś ? - spytałam trochę zdezorientowana.
-Chciałam
byś wreszcie przestała się gapić na Izzy'ego.
-Aż
tak źle wyglądałam? - zapytałam z poważną miną.
-Jeżeli
nie liczyć szczęki sunącej po podłodze, to nie tak źle.
-O
Boże, co ja …
Usłyszałam
jakiś hałas. Razem z Anastasią zerwałyśmy się z siedzeń, by
zobaczyć o co chodzi. Jacyś faceci w kominiarkach wybiegali z sali
ciągnąc za sobą jakąś osobę o czarnych włosach. Nie widziałam
więcej, bo zasłaniała go dwójka goryli. Wyrywał się, ale oni
mieli mocny uścisk.
Dookoła
było słychać przyspieszone oddechy wzdychania naćpanych
dziewczyn.
Spojrzałam
na Annie.
-Nie
wiesz gdzie jest Stradlin? - spytałam z paniką w głosie.
-Pomyśl
logicznie – odparła kładąc dłoń na moim ramieniu. - Gostek,
którego zabrali miał czarne włosy. Izzy ma takie same. Zastanów
się.
Zaraz,
chwila, chwila. O kurwa. PORWALI MI STRADLINA. Dlaczego ja stałam
bezczynnie i gapiłam się jak go wyciągali z tego klubu. Jaka ja
jestem głupia.
-O
Boże – szepnęłam – trzeba coś z tym zrobić.
Potrząsnęłam
Anastasią, która stała z rozdziawioną buzią.
-Co
teraz? - spytał Slach stając obok mnie.
-Trzeba
się dowiedzieć gdzie do wyprowadzili, wywieźli i w ogóle. Mamy
masę roboty ludzie.
Czułam
jak się we mnie gotuje. Czułam, że łzy zaczynają wypływać z
moich oczu. Czułam, że powoli zaczynam się trząść. Czułam, że
ryczę.
-Nie
płacz – usłyszałam cichy szept Axla. - Znajdziemy tego pajaca
specjalnie dla ciebie.
Kiwnęłam
potakująco głową, po czym wtuliłam się w jego ciało.
-Znajdziecie
go? - spytałam połykając łzy, których jakiś odsetek wsiąkał w
ubrania Rose'a, który z kolei głaskał mnie po głowie. Nie wiem co
on takiego w sobie miał, że moje serce zwalniało rytm pracy, a łzy
powoli wysychały.
-Znajdziemy.
Musimy go znaleźć.
Podniosłam
głowę i spojrzałam mu w oczy. Co jak co, ale oczy to on ma
przepiękne.
Trochę
uspokojona wyszłam z klubu. Anastasia, szła razem z nami, ponieważ
skończyła już swoją zmianę.
Kiedy
dotarliśmy do domu, trochę bolała mnie głowa. Znalazłam się w
pokoju Stradlina i siedziałam na łóżku, na którym noc wcześniej
działy się przeróżne cuda.
Dlaczego
to się stało i kto mu to zrobił?
W
poszukiwaniu odpowiedzi podeszłam do szafki, w której kilka dni
wcześniej razem z Duffem znalazłam ogromny zbiór narkotyków.
Otworzyłam ją, wygrzebałam ciuchy i zdałam sobie sprawę, że nic
tam nie ma. Przeszukałam również inne miejsca. Też nic. Czyżby
sprzedał, albo wyrzucił? Niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie
sprzedał tyle towaru, a coś musiało się z nim stać.
Zaintrygowana
i zasmucona tym wszystkim położyłam się na łóżku i przez długi
czas próbowałam zasnąć.
Super! <3
OdpowiedzUsuńJeju jest tego dla mnie tak dużo, że nie wiem co mam napisać. Nie no jest zajebiście. Aaaa uwielbiam Stradlina, on jest idealny. <3
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że go porwali. Ale ogólnie mówiąc jest fajnie, i to bardzo.
Chcę kolejny! Ale dobra poczekam. :D
Hej :)
OdpowiedzUsuńDobra, to wpadłam i do Ciebie, aby przeczytać, skomentować. Siedzę z herbatą z rumem i się rozgrzewam. Mam dzień na nadrabienie zaległosci na blogu. Ale ja tu głupoty gadam. Nie wiem, jakoś tak zawsze pisze mało istotne rzeczy na początku komentarza.
Hmm, do rozdziału. Do rozdziału. Tak na początku, to pomyślałam sobie, że policja zabrała Stradlina, ale to była moja pierwsza mysl, która trwała tylko sekunde i zaraz zdechła smiercią nautralną. No i teraz tak się zastanawiam, kto to go uprowadził. W sumie, to się domyślam, że to ma jakiś związek z narkotykami, a mogę powiedzieć nawet, że jestem tego pewna. Jednak bycie dilerem, to igranie z ogniem i przyważnie staje sie niebezpieczne.
Najbardziej to mnie rozwaliła rekacja Annie na to wszystko. Taka totalna obojętność, jakby w sumie nic poważnego się nie stało. Szczerze mówiać, to jakby Abby tam nie zaczęła robić szumu, to reszty chyba też by to wszystko za bardzo nie obchodziło.
Czekam na kolejny :)
Dobra, w końcu przeczytałam, i w końcu zaszczycę cię komentarzem. ^^
OdpowiedzUsuńOd czego tu zacząć ... może od tego, że Stradlin to jakaś napalona bestia ? ;> Haha, tak dobrze widzisz - a fragment " -Wolałem patrzeć się na twoje cycki – " mnie rozjebał. ; P
Zastanawia mnie jednak ta ... nagła niechęć Abby do Duffa, a szczególnie zdanie - "Mam ochotę go wykastrować i wywalić za drzwi", bo chyba fakt, że wybrała Izzyego, a nie Duffa nie przekreśla ich relacji, prawda? Nawet jeśli to pozostaje na przyjaźni. Ale się nie czepiam. ; P
A dalej ... to tylko coś na co czekałam. UWIELBIAM ANASTASIĘ! Haha, ja pierdole, chyba rozumiesz? Ale po kolei - mam na myśli kolejny napad ... podniecenia Stradlina - no bez przesady, żeby mieć ochotę na dziewczynę w takiej a nie innej sytuacji, i nie mieć kurwa żadnych oporów przed pieprzeniem się z nią na cholernym barze. o.O Bo nie oszukujmy się - gdyby Abby nie zareagowała, to stało by się co się stać miało...
* IZZY, PRZERAŻASZ MNIE! *
A to umacnia się tylko w tym, kiedy go ... porwali (?). Zakładam się, że przez te pierdolone prochy po prostu się w coś wjebał. Nie oddał kasy na czas, czy chciał się wycofać z dilowania... Chuj wie co, ale ... dał dupy - tyle.
Dawaj szybko następny. ; )
Siemka... W takim razie powiadamiam Cię o nowym rozdziale.
OdpowiedzUsuńhttp://www.out-of-the-game.blogspot.com/2012/11/rozdzia-trzydziesty-pierwszy.html
Zapraszam ;D
Jeśli chcesz dostawać powiadomienia, wpisz się do karty "informowani"
Nowy rozdział :) http://lets-go-to-bed.blogspot.com/2012/11/rozdzia-3.html
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, i jest fajnie. Tylko reakcja Abby mi nie pasuje trochę od sytuacji. Ok, najpierw nie ogarniel kogo wyciągnęli z tego klubu, ale jakbym sie zorietowala, to poleciała go szukac i dopiero wtedy się rozryczala. Taki odruch, no ale nic. Ogółem baaardzo mi się podoba. Infirmuj mnie, bardzo cie proszę, i zapraszam do nnie, moze moje opowiadanie ci sie spodoba.
OdpowiedzUsuńKiedyś znalazłam Twojego bloga, jednak niezbyt miałam czas go przeczytać.. Dzisiaj nadszedł ten dzień i przeczytałam wszystko.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Abby jest z Izzy'm. Jakby go zostawiła dla Duffa to bym się załamała... Bardzo ciekawie piszesz. Nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Chce więcej i więcej... Mam nadzieję, że niedługo coś dodasz, bo mnie ciekawość zżera.
Przy okazji zapraszam do mnie.:)
Mogę liczyć na inf, jeśli napiszesz coś nowego.?
UsuńOczywiście, że poinformuję ;) Nie ma problemu, rozdział jak na razie się pisze.
OdpowiedzUsuń