30 listopada 2012

Rozdział 9.

Tam, ta da dam ta dam !
Oto rozdział 9, na który czeka.. może kilka osób, nie wiem. 
Wiecie co robić po przeczytaniu, prawda ? 

..........................................................................


Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem ile czasu minęło. Nie wiem czy w ogóle kiedyś mnie puszczą.
Zastanawiam się nad tym, co ja takiego zrobiłem, że siedzę teraz na jakiejś podłodze, chyba drewnianej sądząc po fakturze.
Opieram się o ścianę, która śmierdzi czymś dziwnym, dla mnie nierozpoznanym czymś. Mam związane ręce i zakryte oczy, chociaż nie wiem dlaczego.
Obok mnie stoi jakiś garnek czy coś z wodą, ale ponieważ nic nie widzę, nie chcę ryzykować jakiegokolwiek picia, tak dla własnego bezpieczeństwa.
Żołądek domaga się jedzenia, staram się to jednak ignorować, w końcu jedzenia tutaj nie dostanę. Nawet jakbym dostał to i tak bym nie zjadł, bo zawsze mogą coś mi dosypać czy coś w tym stylu.
Mam tylko nadzieję, że ktoś mnie stąd uwolni czy coś, bo ja już nie chcę tutaj tkwić. Nie chcę się męczyć w tym miejscu za to, że nie wiem co ja takiego zrobiłem.
Jak tak siedzę to słyszę różne głosy. Od czasu do czasu wychwytuję głos kobiety, częściej dwa męskie gderania. Nie wiem o co tutaj chodzi. Mam nadzieję, że niedługo się czegoś dowiem.



Siedziałam sobie na ganku w kolejny dzień, w słonecznym mieście jakim jest LA i myślałam o tym, co się dzieje z moim życiem, a tym bardziej ze Stradlinem.
Dlaczego go zabrali? Dlaczego minęło już tyle czasu odkąd wyprowadzili go z klubu?
Przekręciłam się w miejscu i spojrzałam na drogę, która była w zasadzie martwa. Dlaczego tak, a nie inaczej?
Otóż pewnego dnia, kilka miesięcy temu, Izzy opowiadał mi o ulicy, na której mieszkał już trzy lata. Z tego co się dowiedziałam, to powodem tych ciszy na ulicy był brak mieszkańców. Kiedy zapytałam się dlaczego tak, a nie inaczej, to odpowiedział, że do jakiś czas są zebrania jakiejśtam grupy i praktycznie cała ulica na to idzie.
Pytanie co robią z dzieciakami?
Oddają je do pobliskiej świetlicy na kilka godzin. A szkoda, bo chętnie bym się nimi teraz zajęła.
Myśląc o tym podniosłam swój tyłek ze schodów i weszłam do domu.
Podeszłam do czajnika, wstawiłam wodę na herbatę i położyłam się spać.

~*~

-Abby, obudź się! - usłyszałam czyjś wrzask nad uchem. - Szukaj Stradlina a nie śpisz.
-Och, zamknij się człowieku. - mruknęłam.
-Nie.
Zrezygnowana otworzyłam oczy, a tuż nad głową ujrzałam Anastasię, która miała związane włosy w kok i tradycyjnie bawiła się kolczykami.
-Czego chcesz kobieto? - spytałam usiadłszy na łóżku.
-Przyszłam, bo trzeba zastanawiać się nad tym, gdzie jest Izzy, cwelu śpiący. - przerwała na chwilę.
A tak w ogóle to woda ci się gotowała.
-Teraz to już nie ważne. - mruknęłam pocierając pięściami oczy, które za żadne skarby nie chcą się w pełni otworzyć.
Wstałam, podeszłam do szafki i włączyłam radio. Leciała jakaś nieznana mi piosenka. Anastasia jednak tupała nogą w jej rytm. Ona jest niemożliwa.
-Co ty masz z tym tupaniem? - spytałam rzucając się na kanapę, która ledwo stała.
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. To tak jakoś samo przychodzi.
-Śmieszne, …. ale ok.
Usłyszałyśmy jakiś dźwięk. Ktoś wszedł do domu. Pewnie któryś z chłopaków.
-Cześć kobit....y – powiedział Axl po czym łyknął łyka Daniels'a. - Annie, nie wiedziałem, że tu będziesz.
Zauważyłam, że lekko się rumieni, co było dla mnie zaskoczeniem.
-Wiesz, przyjść zawsze można – odparła zgniatając dłoń w pięść. Nie wiem dlaczego to zrobiła.
-A faktycznie.
Nie patrzyłam co się dzieje dalej, ale usłyszałam jakiś huk i wiązankę przekleństw. Rose pewnie znowu w coś przyłożył. Ten facet jest niemożliwy, trochę jak Anastasia.
-Nic się nie stało! - wrzasnął, na co ja parsknęłam śmiechem.

~*~

-Mocno cię boli? - spytała Annie pękającego z bólu Axla. Ten to już nie wie co ma ze sobą zrobić.
Mianowicie, jakby nie zobaczył, że krew kapie mu na stopy, to nic by go nie bolało.
-Nie jest tak źle – odparł, po czym skwasił się tak, jakby mu nie wiadomo co robili. - Kurwa, przestań to robić, bo zaraz zwariuję.
Pan z Wielkim Ego przyłożył kolanem w wystający kawałek stłuczonego szkła. Ten to ma szczęście.
-Dobra, już skończyłam - Annie pozbierała to co trzeba, a na kolanie zawitał biały, chociaż teraz to już zabrudzony bandaż.
-Dzięki – mruknął po czym ostrożnie dotknął prowizorycznego opatrunku. - Kurwa, ale boli.
-Przestanie. Nie martw się.
Anastasia poklepała go po plecach, a ja siedziałam na rozwalonym stole, na którym Axl opierał nogę.
Naszło mnie na rozmyślanie o tym, gdzie może być Jeff, przecież nie ma w szafce narkotyków, ale nie wiadomo co z nimi zrobił. Czy sprzedał, czy wyrzucił? Nie mam bladego pojęcia.
Zauważyłam, że drzwi wejściowe wpuściły trochę światła dziennego, gdyż okna były zasłonięte. Podniosłam głowę i okazało się, że Steven wparował nam do korytarzopodobnego czegoś.
-Siema kochani moi – powiedział błogim głosem.
-Stary, co ty jarałeś? - spytałam kiedy podszedł do mnie i chciał mnie przytulać.
-Nic. Po prostu mam mega szczęśliwy humor i muszę go wykorzystać. - odparł wzruszając ramionami.
Przeszedł obok mnie i złapał Anastasię za dłonie.
-Kochanie moje, kochanie – zaczął na co ona zrobiła zaskoczoną minę. - Dlaczego ja tak długo z tym zwlekałem?
I nie czekając na odpowiedź dotknął jej usta swoimi.
Bez wahania odwzajemniła pocałunek z zamkniętymi oczami. Szczerze mówiąc to się z tego nie spodziewałam. Wczoraj nie wyglądało to na to, aby Steven pocałował Anastasię. Chociaż w sumie, to chłopak jest mocno najarany, więc pewnie nie ma orientacji z tym co robi.
Odkleili się od siebie, co ja skomentowałam głośnym piskiem. Jestem z nich dumna.
-Co to było? - spytała przygryzając wargę.
-Pocałunek - szepnął - Coś na co czekałaś od dawna.
Obdarzyłam Annie swoim rentgenującym spojrzeniem. Oddychała spazmatycznie, palcami kreśliła jakieś kształty w powietrzu, a Steven gapił się na nią jak na jakiegoś anioła, który właśnie spadł z nieba. Gdyby nie fakt, że wszyscy byli poważni to pękałabym ze śmiechu.


Znowu nie wiem ile czasu minęło, ale udało mi się zmienić trochę pozycję, w której siedzę, bo już mnie wszystko bolało.
Przesuwałem dłonią po podłodze i ścianach.
Nie wiem jakim cudem, ale przełożyłem ręce z tyłu do przodu, ale okropnie bolało. Miałem zamiar rozwiązać sobie jakoś oczy, ale stwierdziłem, że nie będę tego robił, bo może mi się coś stać. No wiecie, jakby tutaj przyszli i zauważyli, że mam rozwiązane dłonie i pewnie moglibyście się domyśleć co by się prawdopodobnie stało.
Usłyszałem cichy szmer w pokoju obok. Przysunąłem się bliżej ściany i starałem się nasłuchiwać.
-Pójdziesz to niego czy mam ci łaskawie skopać dupę? - spytał facet faceta.
Tyle mogę określić, bo nawet ich nie widziałem.
-Dobra, pójdę.
Szybko i z determinacją wróciłem mniej więcej w to samo miejsce, w którym siedziałem. Schowałem dłonie za plecami, tak na wszelki wypadek i oparłem głowę o ścianę. Usłyszałem coraz głośniejsze kroki. Na chwilę ucichły, a moim uszom dobiegł odgłos oddychania.
-Gdzie są te wszystkie prochy, które miałeś, a za które nie dostaliśmy forsy?
To o to im chodzi. Co ja mam im powiedzieć? ''Nie, sorry, ale już więcej prochów i kasy nie będzie, a tamten towar wyrzuciłem do kibla, bo kocham swoją pannę?'' Nie, to bez sensu. Myśl, Stradlin, myśl, bo zaraz mogą to być twoje ostatnie słowa.
-Ukradli mi – powiedziałem. Mój głos trochę drżał, ale akurat w tym momencie nie powinno być to problemem, bo sam fakt, że cudem jeszcze żyję mówił za siebie.
-Śmieszne, wiesz?
Nie no, gdybym chciał zdradzić, że mam z bólem rozwiązane ręce, to na miejscu bym go udusił. W zasadzie to tylko to mnie powstrzymywało.
Nic nie odpowiedziałem. Zacisnąłem dłonie tak, że pewnie zbielały mi kłykcie.
-Odpowiesz mi coś wreszcie czy chcesz tu uschnąć?
To była groźba czy prośba? Bo zastanawiam się czy mam się bać czy nie.
-Ja mówię prawdę, a ty myśl jak chcesz? Nie obraziłbym się jednak jakbyś łaskawie rozwiązał mi oczy.
Nastąpiła chwila milczenia i przyspieszonego oddechu.
-Chyba śnisz. Nawet nie marz o tym, że w najbliższym czasie zobaczysz coś innego niż ciemność.
-Dlaczego? - spytałem uprzejmym głosem. Chciałem być miły, chociaż tak dla picu.
-Bo wyobraź sobie, że twoje nędzne zaćpane oczy nie zasługują by patrzeć na taką twarz jak moja.
W sumie to jest w tym trochę racji, bo czy moje gałki oczne wytrzymałyby takie obciążenie? Intrygujące, zaiście intrygujące.
Przeniosłem nacisk na drugą stronę głowy i starałem się w miarę równo oddychać.
-Dobra, nie chcesz na razie nic mówić, to nie, ale wiedz, że to nie jest koniec. Wrócę tu, nie musisz tęsknić.
Z tonu głosu tego faceta nie mogę wyczytać nic, nie wiem czy jestem taki głupi czy co, ale wiem jedno. Jeżeli łaskawie ktoś nie raczy mnie stąd wyciągnąć, to ja zabawię tutaj na dłużej. Usłyszałem odgłos cichnących kroków. Poszedł sobie, albo poszli. Tego jeszcze nie odkryłem. Nie wiadomo jakim geniuszem nie jestem.
Znowu mogłem wziąć ręce do przodu, zamknąć oczy, chociaż to i tak bez sensu, bo ja i tak mam je zasłonięte i pochyliłem się na jeden z boków w nadziei, że przybędzie mi choć odrobina siły, nie mówiąc już o chęci wpierdolenia kolosalnej ilości jedzenia.
Cholera, Stradlin, opanuj się, bo przez to jesteś jeszcze bardziej głodny.
Puknąłem się w czoło, to taki prezent z dedykacją dla mojego cudownego mózgu.


-Co powiecie na jakiegoś prywatnego detektywa czy coś? - spytałam siadając na kanapie tuż obok lepiej czującego się Axla. - Ja myślę, że to będzie całkiem niezłe rozwiązanie.
Siedzieliśmy sobie w małej grupce, oczywiście męska część grona miała przy sobie swój cenny asortyment, za który pewnie daliby się zabić i obmyślaliśmy jakikolwiek plan chociażby dowiedzenia się gdzie może być Jeffrey. Nie wiem czy ten cały prywatny detektyw to jest dobry pomysł, ale mam nadzieję tylko na jedno. Na odpowiedź na pytanie, gdzie jest Stradlin.
-A co jeśli on też trafi na trop drag, a na pewno trafi, to co będzie? - Saul wyglądał na bardzo przejętego tym faktem i mówił w miarę mądrym tonem, co mnie i Annie bardzo zdziwiło.
-W sumie to masz jakaś tam racje, ale teraz ważny jest on, a nie dragi.
Podrapałam się po czole i zarzuciłam trochę potargane włosy na plecy, bo nie lubię kiedy wpadają mi do ust. Zamrugałam kilkakrotnie oczami i spojrzałam na Hudsona z lekko ciekawą miną.
-Dragi też są ważne, kobieto, chyba nie chcesz żebyśmy wpadli czy coś. - W jego głosie słychać było zdenerwowanie pomieszane z oburzeniem.
Teraz to ja się wkurzyłam.
-Wyobraź sobie, że jest coś ważniejszego niż twój szanowny tyłek, który wbrew pozorom nie jest taki ładny jak się wszystkim wydaje – warknęłam wbijając się w kanapę.
Slash pewnie zastanawiał się nad jakąś ciętą ripostą, która zapewne nie chciała go odwiedzić, bo chłopak ma mózg wypłukany przez chuj wie co, co generalnie wcale mnie nie dziwi.
Kątem oka luknęłam na powstrzymującą się od śmiechu Annie, która chowała twarz za plecami Stevena. Nie powiem, że nie jest to fajny widok, chociaż ja chciałabym mieć tutaj przy sobie mojego kochanego Jeffa, który potrafi mnie podniecić jednym spojrzeniem.
-Weź już tak nie myśl, bo ci mózg pęknie. - Duff przejął pałeczkę w niezłym stylu. -Abby, ja wiem, że dla ciebie Stradlin jest ważny, ale chyba nie chcesz, żeby w coś wpadł, no nie?
-I tak już siedzi po uszy, chociaż nie wplątał się w służby prawne. (dop. aut. Taa, nie wiedziałam jak to napisać) – burknęłam pod nosem, co chyba go usatysfakcjonowało.
-Ale chyba nie chcesz by siedział jeszcze bardziej, no nie?
Nie miałam zamiaru odpowiadać. Chciałam tylko zamknąć się gdzieś daleko i na jakiś czas nigdzie nie wychodzić. Tak na wszelki wypadek. Chciałam mieć wszystko za sobą, a Jeffa przy sobie. Móc poczuć jego usta na swoich, dotyk jego dłoni, móc mieć go tutaj przy sobie. 

11 komentarzy:

  1. Zapytam więc jeszcze raz, bo coś ci nie wierzę - coś ty kurwa ćpała !? TO JEST ZAJEBISTE!
    Co prawda dziwi mnie parę faktów jak ... to, że te kutasy, które przetrzymują Izzyego go nie pobili czy coś... To dobrze, jak najbardziej, tylko po prostu to ... dziwne, kurwa. ; D

    Następna rzecz to WYZNANIE Stevena ... OCH, ACH, KURWA, ECH! No rozpłynęłam się < ja pierdole > a on naćpany, czy nie i tak mnie rozpierdala, więc .. tego nie było. ;d

    I ostatnia rzecz -
    "-Wyobraź sobie, że jest coś ważniejszego niż twój szanowny tyłek, który wbrew pozorom nie jest taki ładny jak się wszystkim wydaje –" hahahahahhahahahahahahhahaaahahahahhahaha, kurwa, szczam ! W dodatku jeszcze podrasowałam sobie nastrój i widzę POWAŻNEGO Slasha i Abby, która wyskakuje na niego z mordą i ... YEP, KURWA, ZAWAŁ!


    Daj szybko nowy. ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Stradlin siedzi gdzieś, z jakimiś czubkami, które mają za wysokie mniemanie o sobie za to, ze nie dał im kasy za prochy ktore spuscił w kiblu. Taaa, jednak bycie dilerem, to naprawdę nie popłaca, ale teraz, to Izzy ma małego problema. Bo te czubki, to chyba tak szybko nie odpuszcza i po prostu beda chcieli miec swoja kase, co im sie jednak nie dzwie. Takie interesy. Tez bym chciała miec swoja kase, haha.

    No mam wrazenie, ze tylko Abby ma jakas tam chęc aby szukać Izzy'ego, bo reszta jakos nie jest tym przejęta. To ci przyjaciele. Mmartiwa sie tylko o swoje własne tyłki.

    Ps: U mnie, od piatku, nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Ty zrobilas Izzy'emu.?? W sumie co oni zrobili, ale Ty im kazalas.! Tak, jaa to wieeem. Też bym go sobie z miłą chęcią porwała, ale z ciut innym zamiarem... Mmmm...
    Oni muszą go szukać, żeby go znaleźć, a nie... Śpią, robią herbatę, piją, wyznają sobie miłość (hahahahha - padłam), czy co tam jeszcze... No straszne to jest.
    Tak w ogóle, to ciekawy pomysł. Ja również spytam 'coś Ty kurwa cpala?' i dopowiem: i czemu się nie podzielilas.?! Nie wmowisz mi, że pisalas to w pełni trzeźwa, czy przytomna. No way.!
    Tak szczerze, to niech sobie Isbell chwilke jeszcze posiedzi tam, gdzie siedzi, bo jestem ciekawa co Gunsi będą robić, żeby go znaleźć i 'wybawić'... I co w ostateczności wykminia... Zobaczymy.:)
    Czekam na więcej.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahaha, ja sama jeszcze nie wiem co wykminią. ; P

      Usuń
    2. Nie wątpię, że coś ciekawego..;)

      Usuń
  4. Boże jak ja się boje o Stradlina. Chociaż z niego duży chłopaka, ale się boje. Jakoś w tym tygodniu nie idzie mi pisanie komentarzy, ale może się jakoś zmotywuje i coś wydukam . :)
    Jednak po 10 minutach siedzenia nic nie przyszło mi do mojego pustego łba. Także napisze tylko: Fajnie, fajnie, fajnie, a nawet bardzo fajnie. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. pisz proszę to szybciej bo ja chce już wiedzieć jak to będzie z tym uwolnieniem Izzyego

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodałam coś.. Nie rozdział, ale... Sama zobacz..;)
    http://jackdanielsbrownstonemuzykagunsi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. I matko udało mie się wszystko szybciutko przeczytać. I powiem tylko tyle że to jest po prostu wykurwiste.
    Masz zajebisty styl pisania i w ogóle świetnie się czyta twoje opowiadanie.
    Czeka z niecierpliwością na następne rozdziały.


    PS.
    Zapraszam do mnie jak masz ochotę ;-)

    gunsnroses-sweet-child-o-mine@blogspot.com

    No i fajnie by było jakbyś mnie informowała o nowych rozdziałam jeżeli jest oczywiście taka możliwość
    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że będę informować ; ) Dziękuję za miłe słowa ; )

      Usuń

Dodaj komentarz, on bardzo motywuje ;)