............................
Przeszedł się wzdłuż pokoju. Nie było to zbytnio
rozwijające, aczkolwiek czekał na bardzo ważny telefon, który na pewno
zadecyduje o kolejnym miejscu pobytu.
Poprawił kosmyk włosów opadający mu na nos. Myślał,
że zaraz pójdzie do łazienki i go obetnie, bo nie ma zamiaru się z nim użerać.
Bynajmniej nie w tym życiu.
Puknął się w czoło, o czym on, do jasnej cholery
myśli. O włosach? Co on, dziewczyna? Bezsens.
Nie zdążył odwrócić głowy w stronę okna, gdy
zadzwonił telefon. Nacisnął zieloną słuchawkę.
- Mostek w parku, za dziesięć minut.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył,
bo powitał go sygnał zakończonej rozmowy. Nagle zdał sobie sprawę, że do parku
ma kilka minut drogi i powinien się już zbierać.
Zarzucił swoją skórzaną kurtkę na ramiona i
otworzył drzwi wyjściowe. Usłyszał, że coś spada na podłogę. To było jej
zdjęcie. Pojedyncza łza, która spadła mu na policzek była oznaką słabości. Ta
słabość ukazywała się tylko wtedy, kiedy trzymał w ręku tę fotografię i jak
zwykle myślał tylko o niej. Minęło tyle lat, ale nadal ją kochał. Nie chciał
innej. Dla niego istniała tylko ona.
Schował zdjęcie do kieszeni zapinanej na zamek i
wyszedł z pokoju.
Siedział na rozwalonym krześle w pokoju i rozważał
za i przeciw tego co ma zrobić. Nie odważy się iść do niej i powiedzieć, że to
się skończy, bo czuje, że zaraz, nie koniecznie dzisiaj coś się stanie. To
uczucie było koszmarne. Coś nim zatrzęsło, ale nie wiedział co. To rozrywało go
od środka.
Od kilku dni śnił mu się jakiś człowiek w blond
włosach trzymający pistolet w ręku. Za każdym razem kiedy ten stoi naprzeciwko
niego, on unosi broń i celuje prosto w serce. Pada strzał i wtedy zrywa się ze
snu. Nie mówi jej nic, nie chce, by martwiła się jeszcze bardziej.
Rzucił komórkę na stół w kuchni. Przejechała po
blacie i spadła na podłogę. Niech leży, chociaż on nie będzie się martwił, że
jakiś psychol do niego zadzwoni i będzie coś od niego chciał.
- Will, co się z tobą dzieje?
Jej anielski głos roznosił się po pomieszczeniu jak jakiś
perfum mieszający się z powietrzem. Uwielbiał jej słuchać, ale nie dzisiaj, nie
kiedy zaczyna się coraz bardziej bać. Do jasnej cholery, co się z nim dzieje.
- Nie wiem – odpowiada i chowa głowę w wielkie,
suche dłonie. – Nie wiem co mi jest i nie potrafię znaleźć odpowiedzi na twoje
pytanie. Nie potrafię.
Odłożyła ścierkę na stół, podniosła telefon i
usiadła mu na kolanach. Pocałowała w czoło i oparła głowę na jego ramieniu. Czuł,
że to jest kobieta, której nie zamieni na żadną inną, ale wie, że pewnie będzie
musiał z nią skończyć, bo panicznie się o nią boi, że coś się jej stanie. Nie
może jej narażać, nie teraz, kiedy jest w ciąży, po prostu nie.
- Mi możesz powiedzieć. – szepcze mu do ucha i
muska je wargą. Poczuł mocne ciarki na plecach. Ona wie jak go to wkurza i
jeszcze specjalnie to robi. Zwariowana kobieta. – Widzę, że od kilku dni ślepo
patrzysz się w ściany i praktycznie nic nie mówisz. Co ci jest?
A co tam, powie jej, musi jej to powiedzieć chociaż
może spanikować.
- Boję się.
Kiwnęła potakująco głową na zachętę, co trochę
dodało mu odwagi.
- Od kilku dni śni mi się ten sam facet, w tych
swoich blond włosach. Trzyma pistolet w dłoni i kiedy patrzę mu w oczy on go unosi
i celuje prosto w serce.
Zauważył, że powiększyły jej się oczy. Trochę się
zmieszał. Mógł jej nic nie mówić.
- Mów dalej.
Przełknął głośno ślinę i zaczerpnął powietrza.
- Kiedy pada strzał zawsze się budzę. Jestem
strasznie spocony i mam przeczucie, że to wydarzy się naprawdę. – przerywa na
chwilę, by rozejrzeć się po ciemnej kuchni. – Głupio mi to mówić, ale ja się
boję.
Przytuliła go najmocniej jak potrafiła i cmoknęła w
usta. Chciała, by czuł się bezpiecznie, ale wiedziała, że nie może nic zrobić,
by go do tego bezpieczeństwa przybliżyć.
Spojrzeli sobie w oczy i wtedy powiedział coś,
czego jeszcze nigdy nie mówił.
- Nie chcę, by wam się coś stało.
Poczuła, że rumienią jej się policzki i że pierwszy
raz użył liczby mnogiej. Oceniła wielkość brzucha. Przecież jeszcze nic nie
widać.
- Nie stanie. Jak coś to jeszcze cię obronimy.
Uśmiechnął się pod nosem, co również ją
usatysfakcjonowało, bynajmniej na chwilę.
Przeszedł przez bramę parku i obejrzał się za
siebie. Taki mały środek ostrożności sprawia, że chociaż czuje, iż nikt za nim
nie idzie. Nie chce, by ktoś go rozpoznał, bo wtedy będzie w ciemnej dupie.
Skręcił w lewo i w prawo, kiedy znalazł się na
mostku jeszcze nikogo nie było. Nie ważne. Tyle to sobie poczeka.
Nie zdążył odpalić papierosa, bo ktoś puknął go w
ramię. Odwrócił się w jego stronę, ale nie zobaczył oczu, bo były przysłonięte
okularami przeciwsłonecznymi oaz kręconymi włosami. Widać, że to jakiś nadziany
facet, chociażby po złotych łańcuchach na szyi czy wysadzanym brylantami
pierścionkiem na serdecznym palcu prawej dłoni.
- Mam dla ciebie niezłą robotę.
- Kto? – spytał bezuczuciowo.
- William Bailey.
- Kiedy?
- Jak najszybciej.
- Ile dostanę?
- Dwa miliony na czysto.
- Okej.
To tyle z ich rozmowy. Rozeszli się w swoje strony,
a ona miał robotę, której nie mógł zepsuć. Za dużo forsy na czysto.
Wrócił inną drogą niż przyszedł. Kolejny środek
ostrożności przy jego robocie. Kiedy dostał się do motelowego pokoju włączył
komputer i połączył się z Internetem. Musiał poszukać gdzie mieszka ten cały
Bailey.
Przekopywał się przez tony informacji i znalazł ją.
Była wpisana w bazie samotnych matek z dziećmi. Do jasnej cholery, na co on
trafił.
- No pięknie – szepnął pod nosem. – Nie wiedziałem,
że ktoś zrobi ci dwójkę dzieci i sobie pójdzie na dziwki. Myślałem, że uda ci
się ułożyć życie.
Miała na imię Hayley. Jedno dziecko, starszy
chłopak, lat szesnaście – Charlie, a córka lat dziesięć – Margaret. Widniała w
rejestrze jako rozwódka. Były mąż zginął w wypadku samochodowym. Mieszka tutaj,
w Tulsie.
- Niesamowite. – szepnął. – Nie sądziłem, że
jeszcze kiedyś będę tak blisko ciebie.
Wyłączył komputer. Po tylu wrażeniach przed chwilą
nie miał siły nawet na myślenie. Postanowił się przespać.
- Stephanie, nie widziałaś mojego telefonu?
Jeffrey jak zwykle nie mógł sobie z niczym
poradzić. Latał po mieszkaniu jak szalony, a jego żona musiała mu wszystko
dawać do ręki, bo sam sobie wziąć nie może.
- Leży na stole w salonie, ty ślepa gnido.
Stephanie wiedziała, że wkurza go takie gadanie i
robiła to specjalnie.
- Jeszcze raz tak powiesz… - zaczął lekko
zdenerwowanym głosem. Podszedł do niej i położył dłoń na jej karku.
- To co? – spytała unosząc nos ku górze. – No co mi
zrobisz?
Patrzyli sobie w oczy i w najmniej oczekiwanym
momencie Jeffrey przykleił się do jej szyi.
- Dlaczego mi robisz malinkę, co? – Jej głos
zdradzał nutę oburzenia. Dłonie poszły na jego klatkę piersiową i zaczęły go
odpychać. – Weź przestań, błagam.
- Dlaczego mam przestać? Po tylu latach razem wiem
jak to uwielbiasz.
Ma szczęście, że nie patrzy w jej oczy, bo już by
zginął. Miał racje mówiąc, że ona to uwielbia, ale jak się teraz pokaże na
ulicach Tulsy? No bez przesady, da sobie jakoś radę. Jest tylko problem, bo
teraz Jeffrey przerzucił się na drugą stronę szyi.
- Zostaw mnie, bo będziesz dzisiaj spał na podłodze
w kuchni.
Zamarł w bezruchu, ale niestety tylko na chwilkę.
- Ja mogę spać, ale ty spisz obok mnie.
Prychnęła.
- A to ciekawe, bo ja mam zamiar spać na łóżku, nie
wiem jak ty.
Puścił ją, ale nie do końca, bo jego dłoń ciągle
leżała na karku Stephanie. Strzepnęła ją, to on znowu położył. Tak było kilka
razy, w końcu dała sobie spokój.
- Zastanowię się jeszcze.
Musieli skończyć tę szopkę, bo zadzwonił telefon
Jeffrey’a.
- Isbell, słucham.
- Jak najszybciej w biurze. Chyba znaleźliśmy odcisk
palca.
Rozłączył się i dał sobie spokój z żoną. I tak
wpuści go do łóżka, oczywiście za odpowiednią cenę. Zebrał potrzebne rzeczy,
pożegnał się i wybiegł z mieszkania. Wsiadł do auta i po chwili mknął ulicami
Tulsy tylko dla kilku informacji.
Wbiegł po schodach i dostał się do biura Michaela.
- Co to za odcisk? – spytał siadając naprzeciwko
biurka.
McKagan poszperał w komputerze i pokazał mu
odpowiednie ujęcie.
Nastąpiła chwila ciszy, ale tylko dlatego, że Jeff
się zastanawiał. Podrapał się po głowie i stuknął palcem w blat.
- To jest damski odcisk palca.
- Skąd ty to wiesz?
Zaczerpnął powietrza.
- Bo odcisk jest za mały na męski palec.
Michael przyjrzał się dokładniej.
- W sumie to masz rację.
Jestem pierwsza? Zajebiście. ; 3
OdpowiedzUsuńA teraz pozwól, że przejdę do rozdziału...
Pogubiłam się, powiem szczerze. A dlaczego? Bo opisujesz ... jakby dzień aż trzech osób - tego zabójcy, który okazuje się być płatnym zabójcą, Willa z tymi obawami przed "złym wydarzeniem" i Jeffreya, a on z kolei... A chuj. Zacznę od początku.
Jest sobie pan zabójca, który do tej pory zachował tą swoją "anonimowość" i cały stęskniony z pokerowym ryjem idzie na spotkanie, by omówić kolejne zlecenie. I co? O ironio zlecenie na Willa składa mu koleś wyglądający jak Slash-alfons, ale nie w tym rzecz, chociaż... serio tak mi się skojarzyło. ; 3
Dalej jest scena właśnie z Willem i muszę ci powiedzieć, że ciszyłam twarz na ten widok - z żonką w ciąży na kolanach, taki zmartwiony i w ogóle, ale ... jakby mógł to wszystko olać? Śni mu się coś, co jest cholernie prawdopodobne i dotyczy to nie tylko jego...
Dalszy fragment mnie cholernie zastanawia, wiesz? Bo Pan Killer w pewnym momencie siada przy necie i szuka Willa, a znajduje tą Hayley - nie ogarniam jak to się stało jednym słowem, a najciekawsze jest to, że z tego co widzę, to tą dwójkę coś łączy, mam rację?
A tak btw, to ... Charlie ... CHARLIE FUCKIN' SHEEN! I już mam zaciesz na mordzie. ; 3
I muszę ci się przyznać, że scenę z Jeffem czytałam tą scenę z taką mniej więcej miną "O.O" poważnie. A wiesz dlaczego? Ta jego agresja, chuj wie co, to było ... ZAJEBISTE! Tak, jestem pojebana, ale mi się to podobało, kurwa. I taka nagła zmiana - z Pana Wkurwionego do ... czegoś w stylu Pana Namiętnego... DŻIZAS KURWA JA PIERDOLE, no nie ogarnę się .___.
I więcej nic nie powiem.
Pisz szybko nowy i ... WIĘCEJ TAKIEGO JEFFA PROSZĘ. ; >
Kurwa, no tak, zapomniałam się poczepiać. : 3
UsuńPiszesz z narratorem w trzeciej osobie, tak? To kurwa w takim razie nie może być tekstów typu "...o czym on, do jasnej cholery myśli.", "...bo wtedy będzie w ciemnej dupie." Czyli rozumiesz - narrator nie może, KURWA MAĆ, kląć i ... takie tam. ;>
Obawiam się, że mało co ogrniam.
OdpowiedzUsuńWilliam ma żone/dziewczynę/narzeczoną w ciąży i ktoś chce go zabić? Hmm, tak mi się wydaje. W sumie, to mi się nawet wydaje, że to Slash chce go sprzątnać z tej ziemi, bo kręcone włosy tylko ze Slashem mi sie kojarzą, ale dobra..
Tylko teraz kim jest ta matka dzieci? Hmm, no dobra, nie wiele ogrniam.
Mam nadzieję, że to się dość szybko wszystko wyjasni, chociaz to opowiadanie chyba ma miec własnie taki klimat.
Te wszystkie przeskoki w osobach, które opisuję są celowe, tutaj wszystko jest celowe i zaplanowane. Za wiele czasu to ukladałam w swojej głowie. ;D
UsuńKurwa, nie ogarniam..o.O Miałam nadzieję, że jak poczytam komentarze to coś się wyjaśni, ale nie... A tak btw to teraz jadę sobie PKSem i piszę z telefonu.. Nie wiem jakim cudem, ale okaaay, nie narzekam..xD Axl... Tfuu... Will z dziewczyną (czy tam żoną) w ciąży.. Mmmm.. <3 Ten gość w lokach to Slash.? Czy tam Saul.? Czy tam jakiś mafioza KosaHudson.?..xD Bo takie wrażenie odniosłam. No i ma Willa deadnąć... W ogóle kuzwa zagmatwane to w chuj.! Nie ogarniam, noo.! Ale taki Stradlin.. Taki Stradlin to kooobieeto. Mogę o nim czytać 24 na dobę na wstrzymanym oddechu..*_* Baaardzo mi się podoba..;) Czekam na następne rozdziały, na które przygotuje trochę mój chory mózg, żeby co nie co zrozumieć..;D Pozdrawiam.;*
OdpowiedzUsuń-UWAGA-
OdpowiedzUsuńCzy zastanawiałeś się kiedyś ile wart jest twoja obsesja? Moim zdaniem bardzo dużo.
Zapraszam na NOWE OPOWIADANIE pt.” Loose your Obsession” na: http://wake-up-time-to-die.blogspot.com/
Bądź wart więcej niż sądzisz- niech Morrison będzie z tobą, a Talking Heads pożre twoją duszę \m/
Ej, Ty żyjesz.?..xD ;*
OdpowiedzUsuńGeneralnie żyję, aczkolwiek, mam mały zastój, i rozdział powoli jest w trakcie tworzenia ; )
Usuń